Moja pierwsza sugestia
na olej rydzowy to olej z rydzów. Ale nigdy nie słyszałem o oleju z grzybów tym
bardziej moja wiedza biologiczna to wykluczała. Olej rydzowy tłoczony jest na
zimno z lnianki (Camelina sativa), jednej z najstarszych uprawnych roślin
oleistych. Potoczna nazwa to rydzyk do
tego kolor ciemno brązowy oleju uzupełnia skojarzenie. Stąd olej rydzowy i
powiedzenie „ lepszy rydz niż nic”.- lepszy olej roślinny niż bieda w
gospodarstwie. Zawsze zastanawiało mnie pochodzenie tego powiedzenia. Jest to
produkt regionalny Wielkopolski wpisany w 2009 roku na listę „Gwarantowanych
Tradycyjnych Specjalności” UE. Fantastyczną właściwością jest wysoka do 90%
zawartość kwasów nienasyconych. Jedna łyżeczka dziennie podobno zapewnia zapotrzebowanie
organizmu. Olej jest ciemny, rdzawy i o dymnym gorczycowym smaku. Dla mnie jest
to jeden z ciekawszych produktów regionalnych. Mało znany i używany kulinarnie.
Zachwycamy się olejami pochodzącymi z egzotycznych krajów ze względu na ich
smak i walory zdrowotne. Mamy u siebie coś tak ciekawego i kreującego
nieskończone możliwości kulinarne. Na początek klasyka zaczerpnięta z postnej
kuchni wielkopolskiej z małymi dodatkami.
Składniki:
-2 solone śledzie
-kawałek białej rzodkwi
-olej rydzowy
-grubo zmielony pieprz
-szczypiorek
Śledzie myjemy i
moczymy w mleku przez 2-3 godziny. Myjemy i osuszamy. Od strony wewnętrznej
nacieramy pieprzem. Zalewamy olejem rydzowym i wstawiamy do lodówki na 1-3
doby. Rzodkiew kroimy na cienie plasterki. Siekamy szczypiorek. Śledzia kroimy pod
kątem na kawałki. Taka metoda przyjęta od technik sushi powoduje, że ryba jest
smaczniejsza i ładniej wygląda na talerzy. Układamy śledzia i rzodkiew w dwóch
rzędach, polewamy lekko olejem i posypujemy szczypiorkiem. Jemy z ciemnym
chlebem.